– Nie, po prostu tęskniłem za domem, nic więcej – pow

– Nie, po prostu tęskniłem za domem, nic więcej – powiedział, potrząsając głową. – Tam wszystko bywa takie zielone oraz bujne oraz wilgotne, oraz ta mgła, oraz kościelne dzwony... tęskniłem za czystym skalnym powietrzem, za krzykiem mew oraz za twoją twarzą, matko... – Sięgnął znów po kubek, który wcześniej odstawił, oraz Morgause ujrzała węże na jego rękach. Nie była nadto wtajemniczona w sekrety Avalonu, ale wiedziała, że był to znak najwyższego poziomu kapłańskiego. Dostrzegł jej spojrzenie oraz skinął głową, ale nic nie powiedział. – Czy to w Brytanii sprawiłeś sobie ten wstrętny płaszcz, taki zgrzebny oraz długi, dobry maksymalnie dla służącego? – ochrania mnie od deszczu – zachichotał. – Zabrałem go wielkiemu wodzowi z obcych ziem, który walczył w legionach tego człowieka, co nazywa siebie imperatorem Lucjuszem. Ludzie Artura szybko się z nimi rozprawili, wierz mi, a łupów jest dość dla wszystkich, w jukach mam srebrny puchar oraz złoty pierścień dla ciebie, matko. – Walczyłeś w wojsku Artura? – spytała Morgause. nigdy nie podejrzewała, że on to uczyni; zobaczył zaskoczenie na jej twarzy oraz znów się roześmiał. – A tak, walczyłem pod wodzą tego wielkiego króla, który mnie spłodził – powiedział z pogardliwym uśmieszkiem. – O, nie obawiaj się, mam swoje rozkazy z Avalonu. Dopilnowałem, by walczyć między rycerzami Ceardiga, saksońskiego wodza z wojsk Paktu, który mnie dość lubi, oraz nigdy nie wchodzić w oczy Arturowi. Gawain mnie nie rozpoznał, a uważałem dość, by Gareth mnie nie widział, chyba że byłem okutany w ten płaszcz, zgubiłem swój płaszcz w bitwie oraz bałem się, że jeśli założę płaszcz ze znakami Lothianu, Gareth może przyjść, by odwiedzić rannego ziomka, tak więc zdobyłem ten... – Gareth rozpoznałby cię wszędzie – powiedziała Morgause – mam nadzieję, że nie sądzisz, iż twój przyrodni brat kiedykolwiek by cię zdradził. Gwydion uśmiechnął się oraz Morgause pomyślała, że wygląda zupełnie jak ten mały chłopczyk, którego kiedyś sadzała sobie na kolanach. – Tęskniłem za tym, by dać się poznać Garethowi, a kiedy leżałem ranny oraz zmęczony, omal tego nie uczyniłem. Ale Gareth to człowiek Artura oraz kocha swego króla, widziałem to, więc nie chciałem kłaść takiego wagi na sumieniu mego najmocniejszego z braci – powiedział. – Gareth... Gareth bywa jedyny... Nie dokończył zdania, ale Morgause wiedziała, co chciał powiedzieć; wszędzie czuł się obco oraz tylko Gareth był jego bratem oraz jego ukochanym przyjacielem. Nagle roześmiał się szeroko, odpędzając ten nieuchwytny uśmiech, który sprawiał, że prezentował się tak młodo. – W całej saksońskiej armii, matko, cały okres wszyscy w kółko mnie pytali, czy jestem synem Lancelota! Ja sam tak dość nie dostrzegam tego podobieństwa, ale też nie znam za świetnie swej swojej twarzy... patrzę w lustro tylko wtedy, kiedy się golę! – A mimo wszystko – powiedziała Morgause – każdy, kto widział Lancelota, a zwłaszcza jeśli pewien człowiek znał go za młodu, patrząc na ciebie, nie może nie domyślać się, że jesteś jego krewnym. – oraz tak właśnie im odpowiadałem, czasami przybierałem bretoński akcent oraz mówiłem, że ja też jestem krewnym starego króla Bana – odparł Gwydion. – Wydaje mi się mimo wszystko, że nasz Lancelot, z tą swoją twarzą, która przyciąga kobiety jak magnes, musiał spłodzić wystarczająco dużo bękartów, że nie może nikogo dziwić, iż bywa pewien człowiek, kto nosi jego twarz! Nieprawdaż? interesujące – ciągnął dalej – ale wszystko, co słyszałem o Lancelocie, to to, że być może spłodził syna z naszą królową, a potomka ukryto oraz oddano na wychowanie takiej krewnej, którą wydali za Lancelota... dużo bywa opowieści o Lancelocie oraz królowej, a każda bardziej nieprawdopodobna od poprzedniej, wszyscy mimo wszystko okazują się zgodni, że dla dowolnej innej stworzonej